Biesiada po rosyjsku
Rosjanie uwielbiają wielogodzinne biesiady przy bogato zastawionym stole. Podczas kilkugodzinnej uczty niezbędne są wysokoprocentowe alkohole. Nie ma to jak smak zmrożonej, oleistej wódki i kuleczki kawioru astrachańskiego na języku.
Jest kilka potraw kuchni rosyjskiej, bez których jej sobie nie wyobrażamy. Taki na przykład Boeuf Strogonoff, czyli danie wymyślone 200 lat temu dla księcia Pawła Strogonowa przez słynnego mistrza kuchni Careme'a. To potrawka z polędwicy wołowej, pieczarek, cebulki i pomidorów, która podbiła też polskie stoły. Podobnie jest z blinami. Te oryginalne są z mąki razowej. Bliny, które w Moskwie serwują w wersji „wytrawnej”, czyli na słono z odrobiną kawioru i kwaśnej, gęstej śmietany, to popisowe danie na uroczystościach. Występują też w wersji na słodko, czyli z konfiturami. Z kolei słodkie konfitury owocowe, bardzo często z dodatkiem miodu, kosztuje się podczas podwieczorków, a pasuje do nich jedynie mocna herbata przygotowana w zabytkowym samowarze. Czy współcześni Rosjanie nadal używają tego urządzenia, opalanego szyszkami i drobnymi gałązkami? Ponieważ w wielkich miastach raczej trudno zdobyć tradycyjną podpałkę, herbatę z samowara pija się częściej na prowincji. I to nader chętnie, bo nie ma to jak kojący nerwy szum gotującej się herbatki w chłodne, jesienne dni.
Co jedzą nasi sąsiedzi ze wschodu, aby się rozgrzać? Oczywiście, zupy. I tu niespodzianka. Zupy smakują inaczej, ponieważ Rosjanie nie znają pojęcia „włoszczyzna”. Owszem, wykorzystują takie warzywa jak marchew, seler, pietruszka (nać jest mało dostępna w Rosji i bardzo droga), por, a także listki laurowe, ale nie ma tam tradycji, żeby tak właśnie gotować bulion.
Popularna w rosji solianka to zupa na bazie rosołu, kiszonych ogórków i mięsa. Najpierw przesmaża się mięso albo rybę, bo i rybna solianka jest popularna, potem dodaje koncentrat pomidorowy i wreszcie warzywa – najczęściej ziemniaki i marchew. Tę bazę na krótko przed podaniem zalewa się rosołem mięsnym albo rybnym i doprawia wodą z kiszonych ogórków. Potem chwilkę razem się to gotuje i szczodrze przyprawia: solą (w końcu to solianka!), pieprzem, koperkiem, natką pietruszki. A kiedy zupa jest już na talerzach, obowiązkowo dodaje się pokaźną łyżkę kwaśnej śmietany i sok z cytryny. Zupa ma być bowiem nie tylko słona, ale i kwaśna. Bo Rosjanie lubują się w takich wyrazistych, mocnych smakach.
Bywa, że ziemniaki i marchewka z zupy wykorzystuje się, tak jak w Polsce, na sałatki. Czy to w Petersburgu, czy to w Woroneżu także bardzo je lubią i często dokładają do nich śledzia. To także idealna, i co ważne, zdrowa przekąska dla wciąż zagonionych współczesnych Rosjan. Ci nie wyobrażają sobie swej kuchni bez pielmieni – małych pierożków nadziewanych surowym mięsem (wieprzowym, wołowym albo baraniną), z dodatkiem aromatycznego czosnku, i gotowanych potem w wodzie z dodatkiem listków laurowych. A na końcu okraszonych ulubioną śmietaną i oprószonych świeżo posiekaną natką pietruszki albo koperkiem, w zależności od upodobań. Pielmieni są równie popularne co polskie pierogi. Istnieją nawet całe sieci restauracji oferujących ten arcyrosyjski smakołyk.
Oczywiście, nie ma rosyjskiej biesiady bez wódki. Co ciekawe, metoda destylacji ze zbóż przyszła na Wschód z Europy Zachodniej, ale jej receptura (40 proc. spirytusu plus woda) jest rzeczywiście rosyjskim wynalazkiem. Proporcje zostały ustalone przez wybitnego chemika Dymitra Mendelejewa, którego nazwisko jest znane przede wszystkim z innych nieco powodów. Rosjanie piją wódkę do wszystkiego, nawet do piwa. Trzeba też przyznać, że znajdujące się w Petersburgu muzeum tego alkoholu cieszy się niemal równą popularnością wśród odwiedzających co przesławny Ermitaż.